Agresja, słyszymy o niej bardzo często. Widzimy ją nie tylko w doniesieniach medialnych, ale także tuż obok – na ulicy. Agresja to niezwykle skomplikowane zagadnienie psychologiczno-społeczne. Współczesny świat coraz częściej zastanawia się nad powodami tak wzmożonej agresji międzyludzkiej. Czy już nie możemy rozładować emocji w inny sposób? Czy chodzi tu o dokonanie zemsty? Czy krzywdzenie siebie i innych to nowy rodzaj satysfakcji? Tym razem jednak zajmiemy się rodzajem agresji skierowanym do samego siebie – chorobą psychiczną zwaną autoagresją.
Od razu zaznaczyć należy, że samo widoczne okaleczanie własnego ciała np. poprzez cięcie, kłucie czy przypalanie stanowi jedynie niewielką część działań definiujących to zaburzenie. Należy wskazać, że zarówno anoreksja, jak też połykanie ostrych przedmiotów, podtruwanie się, czy operacje plastyczne, skrajnie niebezpieczne sporty i ekstremalne ćwiczenia stanowią przejaw choroby psychicznej – autoagresji. U normalnej, zdrowej osoby instynkt samozachowawczy blokuje działania, które sprawiają nam ból, u osób zaburzonych wszystkie działania zmierzają do uszkodzenia ciała, ale także do zadawania bólu psychicznego. Musimy zrozumieć, że pojęcie samookaleczenia jest terminem niezwykle skomplikowanym – mówimy o agresji względem siebie, o zadawaniu sobie bólu psychofizycznego, ale także o bardzo niebezpiecznym objawie, czyli o spowodowaniu u siebie ran.
Można wyróżnić kilka rodzajów autoagresji – bezpośrednia występuje wówczas, gdy chory sam siebie bije, kaleczy, oskarża itp. – pośrednia wymusza i prowokuje agresję innych skierowaną ku sobie. Trzeba także stwierdzić, że autoagresję dzielimy na werbalną – czyli psychiczne znęcanie się nad sobą oraz niewerbalną – jawną, czyli klasyczne samookaleczanie się, łącznie z bardzo drastycznymi przejawami łamania kości, oblewania się kwasem, wycinania części skóry, uszkadzania wzroku czy narządów płciowych. Podobnie jak ma to miejsce w innych chorobach psychicznych, jawna autoagresja – czyli ta widoczna, może się zmienić w ukrytą. Chory jest przekonany, że cierpi na ciężką chorobę mimo, że sam jest sprawcą swoich dolegliwości. Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego zadawanie sobie cierpień i bólu sprawia choremu przyjemność. W autoagresji ukrytej chory pije krew, aby wmówić sobie i innym np. krwawienie z żołądka, kaleczy drutem nerki i moczowody, używa kwasu do wywoływania poważnych zmian skórnych, czy też wstrzykuje sobie w krwioobieg wodę zanieczyszczoną różnymi substancjami, aby spowodować skurcze i paraliże lub nawet uszkodzenie stawów i mięśni.
Autoagresja jest poważną chorobą psychiczną i podobnie jak wszystkie inne posiada różne stopnie nasilenia – od wmawiania sobie alergii poprzez szczypanie skóry, do ogromnych poparzeń kwasem, które często kończą się nie tyle całkowitą deformacją ciała, co śmiercią. Chorobę psychiczną można spowodować lub pozorować poprzez przedawkowanie środków halucynogennych, czy całej gamy innych farmaceutyków. Jest to kolejny rodzaj zaburzeń. W autoagresji wyróżnia się jeszcze tzw. syndrom Munchhousena, czyli wmawianie lekarzowi przez chorego pacjenta bardzo poważnego stanu, który musi skończyć się operacją, zazwyczaj nie jedną. Chorzy na syndrom znanego „barona kłamcy” usilnie doprowadzają do deformacji zdrowego ciała domagając się interwencji chirurgicznej. Niezwykle niebezpieczną odmiana choroby jest tzw. rozszerzony syndrom Munchhousena dotyczący chorego i jego dziecka. Największy odsetek ludzi cierpiących na tą odmianę choroby stanowią matki, które wyolbrzymiają i mocno ubarwiają niepokojące dolegliwości dziecka lub jeśli to konieczne do przekonania lekarza – okaleczają własne dzieci, aby zmusić lekarzy do interwencji chirurgicznej. Bardzo często pozostali członkowie rodziny nie uważają takich zachowań za złe lub o nich nie wiedzą. Świadczy to zarówno o braku wiedzy na ten temat, ale także o bezgranicznym zaufaniu, które objawia się stwierdzeniem, że matka najlepiej wie, czego potrzebuje jej dziecko. To bardzo skomplikowane schorzenie, bowiem sama matka nie uważa swego postępowania za naganne, nawet jeśli doprowadzi swoje dziecko do trwałego kalectwa czy śmierci.
Trudno osobie zdrowej zrozumieć problem i przyczyny autoagresji. Pamiętać jednak musimy, że ludzka psychika jest niezwykle skomplikowana. W bardzo różny sposób reagujemy na sytuacje stresowe, czym innym jest dla nas szczęście, inaczej postrzegamy uczucia i często zupełnie inne rzeczy sprawiają nam przyjemność. Dlatego przyczyn autoagresji jest bardzo dużo, i trudno jednoznacznie zdefiniować, czy osoba przeżywająca jakiś uraz w dzieciństwie w przyszłości będzie chora. Teorii przyczyn społecznych, psychicznych i genetycznych jest wiele.
Osoby okaleczające się zazwyczaj nie czują bólu, bowiem w ich krwi pojawia się nadmiar endorfiny, czyli hormonu szczęścia. Ból przychodzi później. Ale chory umysł działa podobnie, jak u osób odurzających się alkoholem lub narkotykami. Świadomość podpowiada, że akt okaleczenia rozluźnia, nie boli, a wręcz przeciwnie – poprawia samopoczucie. Autoagresja ma bardzo różne oblicza – może powodować emocjonalne zaburzenia łaknienia – anoreksja, bulimia – może być przyczyna natręctw – rozdrapywanie ran, czy drapanie się do krwi – może towarzyszyć innym chorobom psychicznym jak np. schizofrenia, albo też wynikać z poważnej depresji i załamania nerwowego.
W jej leczeniu podstawą jest znalezienie przyczyn i powodów jej występowania. Terapia psychologiczna obejmuje osobę chorą, jej najbliższych, a często całe otoczenie. To trudne, gdy w rodzinie, ktoś nam bardzo bliski zaczyna świadomie zmierzać do własnego okaleczenia, do krzywdzenia siebie często na naszych oczach. Najgorszym jednak co można zrobić jest porzucenie takiej osoby lub zamknięcie jej w szpitalu dla psychicznie chorych. Autoagresję w wielu przypadkach można skutecznie leczyć, niestety trzeba odwagi i zrozumienia.
Małgorzata Szczepaniak