Padaczka, bo tak popularnie określamy epilepsję, dotyka około 400 tys. ludzi w Polsce. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że padaczka nie jest odrębną jednostką chorobową. Oznacza to, że na jej zdiagnozowanie składa się cały zespół objawów ściśle związanych z nieprawidłowym funkcjonowaniem ośrodka układu nerwowego.
Boimy się słowa padaczka. Boimy się ludzi cierpiących na padaczkę. Przed oczami jawi nam się obraz człowieka, którym wstrząsają bardzo silne drgawki – człowieka w konwulsji. Ale przecież setki ludzi żyje z padaczką. Czego więc tak się boimy?
Epilepsja jest chorobą mózgu, a jej objawy spowodowane są nadmiernymi wyładowaniami neuronów i zaburzeniami pracy mózgu. Napady padaczkowe mają różne formy i podobnie, jak u wielu złożonych schorzeń, występują z różną częstotliwością. Pierwszą formą są tzw. duże napady – wówczas chory traci przytomność, upada, jego mięśnie nagle bardzo mocno napinają się, często odchylając głowę do tyłu. Dochodzi również do niebezpiecznego ustania oddychania i postępującego procesu sinicy. Następnym etapem pojawiającym się już po kilkunastu sekundach jest niezwykle silny wstrząs spowodowany drgawkami kończyn i głowy. To punkt kulminacyjny dużego napadu – ten, który najczęściej kojarzy nam się z chorobą. W czasie drgawek istnieje niebezpieczeństwo przygryzienia języka, czy bezwiednego oddania moczu. Kiedy napięcie powoli ustępuje, chory zaczyna samodzielnie oddychać, mimo, że przez pewien czas jest jeszcze nieprzytomny. Gdy atak kończy się, epileptyk odczuwa zazwyczaj zmęczenie, rozkojarzenie i senność. Jednak to tylko jedna z form napadu padaczki. Tzw. małe napady charakteryzują się krótkotrwałą utratą świadomości i wystąpieniem drgawek ruchowych, czuciowych i psychoruchowych. Taki napad przebiega bardzo spokojnie, bowiem często osoba chora nie zdaje sobie sprawy, że przez moment była wyłączona z kontaktu z otoczeniem. Powraca do przerwanej czynności, rozmowy itp. bez świadomości co się przed chwilą stało, tym bardziej, że w przypadku małego napadu nie ma drgawek, sztywnienia mięśni, czy bezwładnego upadku. Inną część stanowią napady miokloniczne, charakteryzujące się szybkimi skurczami różnych grup mięśniowych, a także możliwością utraty przytomności. Rodzaj napadu kinetycznego, to taki, który wraz z utratą przytomności wywołuje upadek ciała poprzez znaczące zwiotczenie mięśni.
Pamiętajmy o faktach dotyczących objawów epilepsji. Nadgorliwi rodzice często starają się przekonać samych lekarzy, że ich dzieci mają symptomy tej choroby. U dużej ilości dzieci, do ok. 5-tego roku życia występują tzw. drgawki gorączkowe, które zazwyczaj samoistnie ustępują. W takich wypadkach nie ma powodu do paniki, bowiem zaledwie u ok. 3% dzieci z tymi objawami mogą one przybrać postać napadów padaczkowych. Unikajmy też stawiania diagnoz na wyrost. Jednorazowy napad drgawek, silny skurcz mięsni, czy nagła utrata przytomności nie stanowią podstawy do stwierdzenia padaczki; związane są zazwyczaj z obniżeniem poziomu cukru we krwi, chwilowym niedotlenieniem i wieloma innymi schorzeniami.
Szczególną uwagę należy jednak zwrócić na występowanie drgawek u niemowląt. Zazwyczaj przyczyną drgawek u noworodków są pewne silne przemiany okołoporodowe i metaboliczne, jeśli jednak napady odnoszą się już do okresu noworodkowego i wczesnoniemowlęcego – należy bezzwłocznie skonsultować się ze specjalistą.
Duże znaczenie przy diagnozowaniu i rozpoznawaniu padaczki ma EEG, czyli zapis elektroencefalograficzny. Fotostymulacja, hiperwentylacja, czy budzenie, to pewne aktywne metody badania reakcji mózgu pacjenta. Bowiem z epilepsją mamy do czynienia tylko wtedy, gdy napady powtarzają się często i towarzyszą im zmiany napadowe zarejestrowane przez EEG. Jednak sam zapis nie wystarczy. Do określenia rodzaju padaczki niezbędny jest również wywiad środowiskowy i, jak przy każdej chorobie związanej z pracą mózgu, konieczne jest badanie neurologiczne oraz wykonanie tomografii komputerowej lub rezonansu magnetycznego. Niestety zdarza się, że objawy przypisywane napadom padaczkowym mają ścisły związek z nowotworami i guzami mózgu. Dlatego regularne wykonywanie badań neurologicznych niejednokrotnie – czasem przypadkowo – ratuje życie. To jednak nie wszystkie stosowane metody diagnostyczne, a jedynie te, które wykonuje się najczęściej i należące do najbardziej skutecznych.
W leczeniu padaczki niezbędne jest odpowiednie dobranie dawki leków mających na celu zahamowanie występowania napadów. Farmakologia ma zapobiec częstym i silnym napadom, które w efekcie stopniowo uszkadzają ośrodkowy układ nerwowy, prowadzą do urazów czaszki, zespołu niedotlenienia i innych zaburzeń metabolicznych. Dobrą wiadomością jest fakt, że u ok. 80% pacjentów epilepsję można skutecznie leczyć farmakologicznie. U reszty chorych nie udaje się opanować napadów, głównie poprzez nieodpowiedni dobór leków i samowolne ich odstawianie. Ataki padaczkowe mogą nie występować nawet kilka lat – w trakcie terapii – nie jest to jednak równoznaczne z wyleczeniem, ponieważ bardzo często zapis EEG pokazuje stałe zmiany mózgowe. Samoczynne i niekontrolowane odstawienie leków może się wówczas skończyć tragicznie. Zdarza się także, że terapia farmakologiczna nie działa, a diagnoza stwierdza istnienie zespołu uciskowego w postaci np. guza, czy krwiaka mózgowego, wtedy rozpoczyna się leczenie neurochirurgiczne.
Statystyki i badania podają, że u ok. 30% ludzi napady padaczki ujawniają się już przed 4-tym rokiem życia, u połowy przed końcem 10-tego, a w ok. 70% przed 15-tym rokiem życia. Epilepsja jest więc chorobą osób młodych, chociaż może dotknąć każdego niezależnie od wieku. Do przyczyn padaczki objawowej należą: uszkodzenie mózgu i wszelkie powikłania neurologiczne w czasie ciąży, jak i podczas porodu, łącznie z nadużywaniem alkoholu, papierosów, czy narkotyków przez matkę; krwiaki, urazy czaszki oraz szereg chorób genetycznych.
14-tego lutego obchodzimy Dzień Osób Chorych Na Padaczkę. Warto zapamiętać, że pomóc im możemy w banalny sposób. Będąc świadkiem ataku epilepsji pamiętajmy, że: zależy zabezpieczyć chorego przed upadkiem, skaleczeniem i urazami ciała, nie należy krępować jego ruchów, nie należy też na siłę otwierać zaciśniętych szczęk, nie wolno podawać doustnie płynów ani leków. Boimy się tego, czego nie znamy. a więc padaczki już bać się nie musimy.
Małgorzata Szczepaniak