Zapach – zmysł niedoceniany

Zapach – woń, aromat, odór – oto polskie synonimy na określenie zmysłowego wrażenia wywołanego pobudzeniem odpowiednich receptorów węchowych przez niektóre lotne substancje chemiczne. (wg. encyklopedii powszechnej i słownika wyrazów obcych)

Zmysły – do niedawna wyróżniano pięć zmysłów podstawowych, tj. wzroku, słuchu, dotyku, smaku i zapachu. Obecnie naukowcy rozszerzyli tę liczbę do ośmiu, o: zmysł temperatury-termiki, równowagi i kinestetyki – czyli koordynacji poszczególnych części ciała.

Zmysł zatem, to fizjologiczna zdolność organizmów żywych (zróżnicowana) do odbioru i analizowania bodźców działających na organizm. (wg. jw.)

Jak pamiętamy, Trzej Królowie – trzej mędrcy przybyli ze Wschodu: Kacper, Melchior i Baltazar, przynieśli w darze Jezusowi do Stajenki Betlejemskiej trzy cenne dary, złoto, kadzidło i mirę. Mówiąc współczesnym językiem pojęciowym, przynieśli oni nowonarodzonemu niemowlęciu – pieniądze i środki higieniczno-pielęgnacyjne. Aż dwa z tych cennych darów to specyfiki zapachowe – kadzidło i mira. Obydwa, oprócz właściwości magiczno – religijnych, mają czysto higieniczne zastosowanie. Chociaż 2000 lat temu, ludzie nic nie wiedzieli o bakteriach i wirusach, to jednak zdawali sobie sprawę ze szkodliwości złych wyziewów i konieczności odkażania – oczyszczenia dziecka z zabrudzenia. Tak więc kadzidło można było stosować na owe złe wyziewy. A co z mirą? Mira to zestalona żywica drzew balsamicznych z rejonu Półwyspu Arabskiego. Jednak nie tylko tamtejsze drzewa oraz ich żywice mają działanie bakteriobójcze. Żywice wielu drzew i krzewów, po ich rozpuszczeniu w ciepłej wodzie i alkoholu, mogą być stosowane w postaci maści zamiast mydła. Podobnie działają współczesne mleczka kosmetyczne, śmietanki, żele. W tamtej Stajence Betlejemskiej, z przyczyn oczywistych trudno było o wodę. Na otaczającej ją pustyni o mydło było jeszcze trudniej. Ba, nawet go wtedy jeszcze nie znano. I stąd zastosowanie miry. Żywice drzew, to nie jedyne źródło pozyskiwania środków kosmetyczno-pielęgnacyjnych. Już w Starożytności i Średniowieczu pozyskiwano z drzew terpentynę, dziegieć, smołę, potaż. (polscy smolarze znani byli na całym świecie i właśnie ich hiszpańscy konkwistadorzy zabierali na swe statki odkrywające nowy świat – tam też trzeba było dbać o higienę). Jednak nie tylko drzewa były dostarczycielem olejków eterycznych, ich źródłem były również kwiaty i owoce. W ich przypadku występowała swoista dwoistość cech działania – bakteriobójczość i piękny zapach. Jednym z najpopularniejszych kwiatów, który od Starożytności służył, był, i jest, lilia wodna. Oprócz niej popularne są róża, konwalia, bez, lawenda. Gożdzik, wanilia i kwiat krzewu hibiskusa. Wśród owoców zaś, najpopularniejsze i najskuteczniejsze w działaniu bakteriobójczym, witaminowym i zapachowym, są owoce południowe, takie jak grapefruit, cytryna, pomarańcza, mandarynka, avocado, a wśród innych, malina, truskawka, poziomka. Należy pamiętać, że zapach, oprócz swej funkcji estetycznej i pośrednio antybakteryjnej, ma jeszcze bardzo istotną funkcję, jaką jest, jego seksualność. Właśnie z uwagi na swą zmysłową seksualność, zapach stał się najmniej poznanym i docenianym zmysłem. Poprzez swą pierwotność – zwierzęcość, w dobie uduchowionego religijnie Średniowiecza, i to zarówno w religii judaistycznej, muzułmańskiej jak i chrześcijańskiej, zapach obrzydzono i poniżono. Zapach był czymś, czego nie wypadało poruszyć, badać, podejmować w dyspucie. Ba, zakazywano używania zapachowych olejków, pod karą chłosty, grzywny i wyrzucania poza nawias klasy społecznej. I chociaż od prawieków, prostytutki od Bangkoku i Kairu, po Paryż stosowały jako wabik swe „naturalne płyny” oraz wydzieliny piżmowców, to damom, mieszczkom i damskiej czeladzi, jawnie tego stosować nie wypadało. Piżmo i woda różana, wchodziły w modę stopniowo, delikatnie i ostrożnie. Współczesnych, przyprawia o szok większy niż fakt równouprawnienia politycznego i naukowego kobiet XX wieku, właśnie to, że pierwsze nieśmiałe próby w zakresie stosowania kosmetyków mogły być przyczyną międzynarodowych skandali. Tak właśnie stało się z purytańską Królową Wiktorią, ( która wprawdzie zawiązywać kazała nogi fortepianom, aby nie prowokować ich kształtem seksualnych skojarzeń) kiedy delikatnie skropiona piżmem, przybyła z oficjalną wizytą do „rozwiązłej” Francji. Gazety nie zostawiły na niej suchej nitki, a fakt ten, zbulwersował wtedy „o wiele bardziej” Europę, niż wojna Burska. Mimo tego, że zapach bywał przyczyną skandali w środowiskach inteligenckich pierwotnie i plebejsko, po dziś dzień nos uznajemy za symbol miary witalności seksualnej. Piżmo przestało być jedynym zapachem perfumeryjnym, a gorsząca się kiedyś Francja stała się stolicą i centrum przemysłu perfumeryjnego. „Czyste, że aż pachnie”, „pachnieć czystością” to bardzo popularne powiedzenia, nie tylko w języku polskim. Współcześnie, zapach kojarzy się z estetyką i higieną. Wszelkie perfumy, dezodoranty oraz środki czystościowe robią furorę. Laboratoria i naukowcy poświęcają temu czas i pieniądze. Afrodyzjaki i feromony zajmują kosmetologów, lekarzy i chemików. Ach, gdyby nie to straszne Średniowiecze i jeszcze parę setek lat póżniej… Starożytni byli o wiele bliżsi współczesnym w tej mierze. Zapachy i wszelkie olejki eteryczne, stanowiące wyciągi roślinne powszechne były zarówno u plebejuszy jak i arystokracji. Najprostszy budowniczy egipskich piramid, nasączał swą odzież pachnącymi olejami, ale i owijał podobnie konserwowanymi całunami munifikowanych zmarłych. Egipska Cesarzowa Kleopatra czyniła tak samo jak jej poddani. Zapach zrównywał społecznie. Żagle okrętów Kleopatry również nasączano pachnącymi olejami. To przedłużało ich trwałość, uodparniało na sól morską i pozwalało na długie użytkowanie. Odzież starożytnych Egipcjan przetrwała do dziś i odkrywają ją archeolodzy. Bielizna i ubrania, zatopionych w pyle wulkanicznym Wezuwiusza mieszkańców Sodomy i Gomory nie spopielała. Stało się tak właśnie z uwagi na stosowane wówczas powszechnie środki konserwujące. Współcześni nie są w tym wcale odkrywcami, ale tylko bardziej wyrafinowanymi zapachowo i naukowo kontynuatorami.

Andrzej Komorowski – doradca rodzinny, seksuolog